piątek, 11 sierpnia 2017

10 sierpnia


Kupiłem moskitiery. Mam nadzieję, że się sprawdzą. Poprzednia - duża, ciężka, polecona przez sprzedawcę - powodowała tylko kłopoty. Trzeba było zawieszać ją na ścianie, lub doczepiać do sufitu oraz przypinać do materaca, bo nie posiadała dna. Te na powyższym zdjęciu mają spód i są wolnostojącymi "namiotami" chroniącymi przed owadami. 

Znalazłem je na amazonie. Od razu jednak znienawidziłem firmę, bo mimo dostępności produktu, dostawa przewidywana była za trzy tygodnie; na forach wyczytałem, że lubią się spóźniać, więc zrezygnowałem. Aneta poleciła mi eBay i rzeczywiście tam poszło o wiele szybciej.

Marcin pracował cały dzień, ja zaś skończyłem o 10:30 i prosto z firmy pobiegłem do kolejnej ambasady. Przedostatnia i chyba najtrudniejsza placówka dyplomatyczna była taka jak przewidywałem: oficjalnie - chłodna, sztywna i pozbawiona jakiejkolwiek przytulności. Po przejściu trzech par drzwi, stanąłem przed urzędnikiem, który odebrał paszporty i skrupulatnie sprawdził dokumenty. Wypełnił kwit, postawił pieczątkę i podając mi go przez wąską szparę pomiędzy szybą a blatem powiedział:
- Poniedziałek wieczorem, od piętnastej do szesnastej trzydzieści.
Wyszedłem i zadzwoniłem do Marcina...

Następnie pobiegłem do optyka, chyba tylko po to, żeby stoczyć walkę z upartym - jak się nazwał - optykiem. Mam jednak poziom mistrzowski w byciu "nie do zniesienia", szybko więc zmienił taktykę i dał mi to, czego chciałem.
Nie znoszę, gdy ludzie wiedzą lepiej ode mnie, czego potrzebuję. Koleś chciał mi wcisnąć okulary do czytania i dalekiego patrzenia jednocześnie. Po pierwsze szkła są o wiele droższe, po drugie, żeby w nich czytać, trzeba patrzeć w dół, a ja w ten sposób nie czytam i nie mam zamiaru się dostosowywać. A po trzecie optyk po kilkudniowym kursie nie był w stanie zrozumieć, że do czytania nie muszę używać okularów. Przydatne będą w przyszłości i tylko wtedy, gdy jednocześnie będę używał soczewek. Bez nich bowiem widzę wszystko z bliska!

Najgorsze przejcie miałem jednak z panią "technik", która na moją odmowę zgody zmierzenia ciśnienia w gałce ocznej zareagowała uśmiechem pełnym politowania.
- Wasze testy nie pokazują prawdy. Po ostatnim badaniu powiedzieliście, że mam nadciśnienie oczne. Pojechałem do kliniki i zrobiłem kompleksowe badania. Okazało się, że wynik jest kompletnie odmienny. Mam raczej niskie, niż wysokie ciśnienie, choć na szczęście w granicach normy.
- Ale ja muszę zmierzyć ciśnienie, bo bez niego system nie pozwoli mi na wystawienie recepty na okulary.
Przystałemi zniosłem bezsensowne dmuchanje w oko.
- Ma pan podwyższone ciśnienie - oznajmiła automatycznie -  konsekwencje...
- Jeśli to pani nie przeszkadza, proszę dokończyć swój naukowy wywód mówiąc do tej oto ściany a ja pójdę do toalety. I proszę wypisać receptę, bo po to przecież oboje męczyliśmy się razem...

Potem poległem. Byłem tak śpiący, że nie mogłem tego kontrolować...