niedziela, 13 sierpnia 2017

13 sierpnia



Cały weekend przepracowałem, Marcin miał zaś wolne. Obaj jednak padaliśmy w okolicach dziewiątej wieczorem. Ja w ogóle jakiś zmęczony bardziej niż zwykle byłem...

W pracy mniej roboty. Wakacje! Do tego dość ładna pogoda, nie taka piękna - letnia - sierpniowa i nie taka na jaką narzeka moja mama czy chociażby Hebius na blogu... jest po prostu ciepło, w okolicach 19°C i słonecznie. 
Klientów mniej, sprzedaż spadła z £2300 na £950, trzeba więc było drastycznie ciąć koszty. Trochę to głupie, bo produkcję zrobić muszę nie według rzeczywistej sprzedaży, tylko prognozowanej, a ta przewidywała £1500, czyli na koniec dnia były wielkie straty i przez to jeszcze mniej godzin!

Ale dość o pracy, bo nie ma ona dla mnie wielkiego znaczenia. W sobotę poszliśmy spacerem na obiad do hinduskiej restauracji. Marcin zamówił swoją ulubioną potrawę z kawałkami chleba, ja zaś kurczaka w sosie tika masala i był tak dobry, że wylizałem miskę! Nie wiem, jak oni tego dokonali, ale jeszcze nigdy nie jadłem czegoś tak smacznego!
W niedzielę poszedłem zaś do Nandosa na kurczaka, bo Kot odrzucił zaproszenie twierdząc, że jest pełen jak "bęben Rolling Stonesów".
Razem zjedliśmy tylko arbuza wieczorem. Nie spędziliśmy go jednak razem, bo ja przysypiałem i byłem kiepskim towarzystwem. Poszedłem więc na górę, walnąłem się na materac i zacząłem oglądać jakieś bzdury w necie. W końcu usnąłem.

A teraz maszeruję do firmy. Jest już zupełnie ciemno. Dzień o tej porze i piękne wschody słońca powrócą dopiero w czerwcu przyszłego roku. Znowu na krótko...