środa, 26 lipca 2017

26 lipca

Obudziłem się o czwartej (jednak zegar biologiczny pracuje) i z ulgą stwierdziłem, że nie muszę iść do pracy. Ale niestety - siódmy dzień mojego urlopu dobiega końca i jutro, chcąc nie chcąc muszę wstać przed świtem. Tu w Londynie mogę budzić się za dnia tylko przez niecały miesiąc, później dzień się skraca niezwykle szybko...

Marcin rozwalał się na łóżku, jak to on. Dwa razy mnie kopnął, aż w końcu go wyzwałem. Jutro chyba walnę się na górze, bo inaczej będę nieprzytomny.
Ja budzę się w tej samej pozycji, w której się kładę. Prawie w ogóle nie ruszam się podczas snu. Marcin zaś tańczy i jak tak dalej pójdzie, kupimy dwa osobne łóżka.

Zaraz po prysznicu zrobiliśmy sobie zdjęcia do kolejnych wiz. Żeby światło było dobre, wyszliśmy na zewnątrz, wbiliśmy gwóźdź w budynek w którym mieszkamy i zawiesiliśmy na nim podobrazie. Swoją drogą musiało to niezwykle zabawnie wyglądać, bo mieliśmy klapki i spodnie od dresów i do tego koszule i kamizelki... Oczywiście Kot oberwał, bo nie słuchał i fotografował mnie tak, że widać było tylko mój nos, ale się udało. 
Następnie poszedłem do centrum na pieszo, a Marcin pojechał do pracy. Musiałem wykupić dodatkowe ubezpieczenie podróżne, bo jeden kraj wymaga takiego właśnie... 
Naprawdę wymogi niektórych krajów są przerażające!

Gadałem jeszcze z mamą. Ojciec zrobił USG i wyszło, że nic tam złego nie ma. Bóle, które odczuwa muszę mieć źródło w kręgosłupie. No i tak będzie cierpiał, bo przecież nic z tym nie zrobi. Ale dosyć o moich rodzicach - niech sobie robią tak, jak chcą. W końcu są dorośli.

A ja jutro też idę do lekarza. Nie wiem tylko do jakiego. Dzisiaj przyszedł do mnie esemes informujący mnie, że mam wizytę w szpitalu u specjalisty. Niestety tak długo czekałem, że nie wiem czy to okulista z 2016, czy też dermatolog z jakiś zamierzchłych czasów... no, ale jutro się przecież dowiem.

Z centrum uciekłem. Smog straszny, hałas nie do zniesienia i wszystko rozkopane. Nie wiem co oni wyprawiają, ale każda ulica jest rozkopana, a rusztowania zdobią większość budynków. Do tego śmieci się walają, a korki są takie, że tylko na nogach można się przemieszczać.