Obudziłem się cudem, a może po prostu z przyzwyczajenia. Czuję się okropnie. Mam kaca! Ostatni raz efekty ubiczne picia alkoholu, męczyły mnie chyba jakieś dwa, trzy lata temu! No nic... muszę iść do pracy.
Wczoraj utknąłem. Planuję naszą podróż i choć jest trudna, jakoś dawałem sobie radę; niestety doszedłem do miejsca, w którym sytuacja dała mi szacha. Problem polega na tym, że bilety i hotele są zaplanowane i opłacone do tego miejsca. A dalej, ani rusz.
W ogóle, żeby tam dojechać, potrzebowałem wiz i specjalnych pozwoleń. A dalej się nie da! Nie ma też innej drogi. Cholera! chyba mnie powykręca. Nie poddam się jednak. Poszukam...
Przez ostatnie kilka dni pracowałem, potem oglądałem serial i spałem. Marcin również i dlatego się nie widywaliśmy. Przyszły tydzień nie zapowiada się lepiej...
A w pracy obaj mamy... nawet nie wiem, jakiego słowa użyć.
No i w dodatku jest już całkiem ciemno, gdy zaczynam.
Póki co, doszedłem do firmy. Sprawdzę dostawę i zacznę dyrygować...