czwartek, 17 sierpnia 2017

16 sierpnia


Ostatnio w Londynie przybyło bezdomnych. Nasz "lokalny żebrak" jest drugim na ulicy. Jest młody, ma ładne dłonie i stopy, zdrową skórę i nie pije alkoholu. Zaczynał na chodniku, ale od kilku dni posiada materac sprężynowy, na którym: je to co mu przyniosą, czyta książki lub śpi. Dzisiaj nawet listonosz wręczył mu list; pewnie się tam zadomowił, bo w Londynie można się zameldować i pod mostem.
Dziesięć lat temu nie było bezdomnych. Jedna "celebrytka" żebrała na Soho i każdy ją znał. Raz nawet za pięć funtów przeczytała mój wiersz do jakiegoś projektu. Ostatnio zniknęła. Już będzie ze dwa lata, jak jej nie widziałem. Pewnie umarła, bo Fiona, moja była nauczycielka, podczas przypadkowego spotkania powiedziała, że jest bardzo chora...

Miałem dzisiaj wolne. Laji - mój manager - wydzwaniał do mnie jak oszalały. W końcu napisałem, że nie mam czasu i jak ma coś niecierpiącego zwłoki - niech pisze. 

Fryderyku, chciałbym dać ci upomnienie, za to, że rzuciłeś przekleństwem w pracy, zrobiłem śledztwo i wyszło, że to twoja wina - przyszło po kilku sekundach. 
Zaraz potem: czy mógłbyś pojawić się w pracy, bo chciałbym ci je wręczyć dzisiaj.

Mimo, że pracuję z nim już jakiś czas i jako, że jestem jego zastępcą, spędzam z nim dziennie więcej godzin niż z kimkolwiek innym, facet potrafi mnie zaskakiwać.

Nie, nie mogę przyjść do pracy, bo mam wolne. Jak chcesz, możesz mi wysłać naganę pocztą, ale szybciej będzie jak poczekasz do piątku i wtedy mi wręczysz cokolwiek chcesz. Przypominam jednak, że się zwolniłem i upomnienie jest stratą czasu.
Przeprosił, że przeszkadza mi w wolny dzień. Idiota!

Wieczór spędziłem z Anetą. Kupiłem wino i pojechałem do jej firmy. Była zmęczona, ale rozkręciła się przy drugiej butelce...
Szkoda, że mamy tak mało czasu dla siebie. Jutro wyjeżdża z córką na wakacje, a potem my. No nic... życie!

Marcin już w domu. Napisał, że miał ciężki dzień. Tym razem ja wrócę później...