wtorek, 22 sierpnia 2017

21 sierpnia

Ostatnio rzadko czytam, dlatego może jednym haustem połknąłem "Chłopca ducha" Martina Pistoriusa - autobiografię, której największym atutem jest straszna prawda. 12-letni chłopiec zaczyna tracić władzę w nogach, w wkrótce jego stan określany jest jako wegetatywny. On sam po około dwóch latach nieświadomości budzi się z umysłowego odrętwienia, ale nie jest w stanie pokazać innym, że żyje i myśli. Uwięziony całymi latami we własnym ciele wiedzie życie niemej lalki, którą przekłada się z kąta w kąt... Polecam!

Staram się odpoczywać. Nie jest to jednak proste, bo kumulowany miesiącami stres zaczął wychodzić na światło dzienne. Zaczęły mnie boleć mięśnie, dzisiaj obudziłem się z bólem głowy (co mi się nie zdarza), wczoraj żołądek nie pozwolił mi funkcjonować normalnie... poza tym jestem osłabiony i choć śpię dłużej, w ogóle się nie wysypiam. Mam nadzieję, że sobie z tym szybko poradzę i że chwilowa niedyspozycja rozpłynie się w powietrzu i da o sobie zapomnieć.
Chciałbym móc, nigdy więcej nie musieć pracować w korporacji! Mam gdzieś dobre wynagrodzenie...

W weekend szaleliśmy na SOHO.  W sobotę z Marcinem, w niedzielę z Basią - koleżanką Kota. Jest studentką szóstego roku medycyny, a w wakacje dorabia w Londynie. Podoba mi się taki rodzaj odpowiedzialności. Rozmawiałem na ten temat z mamą i oboje stwierdziliśmy, że moje babcie były idiotkami, nie zgadzając się na to, żebym dorabiał jako nastolatek. Dzięki temu, że nie rozumiałem wartości pieniądza w dzieciństwie, miałem dużo kłopotów, zanim się opamiętałem. Na szczęście to już wszystko przeszłość.

Kot pracuje. Wczoraj przyszły moskitiery. Muszę je wypróbować. Poza tym brakuje nam jeszcze wielu rzeczy, szczególnie pieniędzy... przez ten cholerny Brexit i spadek funta, wszystko jest droższe - naprawdę - w skali naszych wakacji wydaliśmy przynajmniej 1500 funtów więcej. 
Wiele rzeczy wyrzucam. Zaniosłem kilka worków ubrań i cztery pudła książek (szczególnie albumów) do charytatywnych sklepów; na środku pokoju stoi też wielkie pudło, które wyślemy moim rodzicom. Trochę mi lepiej z mniejszą ilością rzeczy. Jutro zabieram się za kuchnię!

W piątek idziemy do ambasady Indii - ostatniej na liście. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, bo wypełnienie aplikacji zajęło mi kilka godzin i ciągle było coś nie tak... Poza tym bardzo chciałbym już jechać na te wakacje...

PS. A w Londynie jakiś anonimowy artysta maluje na murach całkiem fajne graffiti - powyższe zdjęcie przedstawia jedno z nich.